Menu

Indie – podróże z Ryśkiem w te i wewte

13/11/2007 - Turystyka

Mój drogi pamiętniku. Siedziałem wieczorem przed telewizorem i oglądałem „Taniec z gwiazdami”, gdy nagle do zadzwonił dzwonek. Wstałem niechętnie i otworzyłem drzwi. Na klatce stał podniecony Rysiek, zniszczony plecak i wymięty paszport zdradzały jego zamiary. Wypluł gumę i powiedział: „Pakuj się, jesteśmy prawdziwymi podróżnikami, jedziemy do Indii„. Zanim zapytałem dlaczego akurat Indie, Rysiek zaczął wrzucać moje ubrania do reklamówki. Dwie godziny później staliśmy na dworcu. Zdałem sobie sprawę z naszego położenia i mówię „Rysiek, a mamy jakąś mapę?”. Widać Rysiek nie zastanawiał się wcześniej nad tym problemem, bo jej nie mieliśmy, a specjalnie nie orientowaliśmy się, gdzie te Indie są. Poszliśmy więc do księgarni, a tam na wystawie leżała mapa Indii. No to kupiliśmy, bo wiadomo, że bez mapy nie ma prawdziwej turystyki, szczególnie w Indiach, które są przecież strasznie duże.

Mapa uświadomiła nam także, że Indie są daleko i pociągiem nie da rady się za szybko tam dostać, więc trzeba pojechać na lotnisko. Zanim jednak tam pojechaliśmy, musieliśmy kopsnąć się jeszcze do ambasady, bo jak przeczytaliśmy w serwisie indie.geozeta.pl, trzeba kupić wizy do Indii. Miły Pan sprzedał nam je bez kolejki, zabuliliśmy sporo kasy i po paru godzinach byliśmy na Okęciu. Chwile później nadleciał samolot i lecieliśmy pospiesznym do Delhi.

Na lotnisku w Delhi otoczył nas tłum taksówkarzy, którzy chcieli naciągnąć nas na kasę. Rysiek wychowany na Targówku nie z takimi cwaniakami umiał sobie radzić więc załatwił najtańszą taryfę na Paharganj – dzielnicę backpackersów, czyli takich turystów z plecakami, jak my. Znaleźliśmy hotel za 200 rupii i poszliśmy w kimę. Następnego dnia pojechaliśmy tramwajem 26 do Agry, gdzie znajduje się jeden z najważniejszych zabytków Indii – Taj Mahal – Rysiek był zachwycony, bo jak powiedział „nie widział jeszcze takiego wielkiego kościoła”. Potem pojechaliśmy do Varanasi, gdzie popływaliśmy łódką po Gangesie. Rysiek chciał samemu wiosłować, ale Hindus mu nie pozwolił, bo niby Rysiek jest z za wysokiej kasty i narobiłby wsi temu wioślarzowi i inni darliby z niego potem łacha, że dał białasowi wiosłować, a to w Indiach nie przystoi.

Indie są tanie, więc nie oszczędzaliśmy się za bardzo. Jedliśmy dalbat, czyli taki ryż z curry i jakąś zieleniną. Monotonne to, ale można sie zapchać. Potem wyskoczyliśmy na południe na Goa, gdzie spotkaliśmy fajne laski i mieliśmy ciekawe przygody. Potem skoczyliśmy do Bombaju, nazywanego czasem Mumbai, albo w ogóle hinduskim Hollywood (czyli Bollywood), gdzie wystąpiliśmy w filmie. Fajne te Indie, ale trochę zaśmiecone i wszędzie chodzą bezpańskie krowy. Zrobiło się późno i musieliśmy wracać, bo Rysiek obiecał rodzicom, że nie będzie szalał z tym podróżowaniem, ale jak wiadomo – podróże wciągają, więc czasu nigdy za dużo. To tyle, jakby ktoś chciał wyjechać do Indii, to polecam, bo to fajna atrakcja turystyczna. A na koniec to chciałem powiedzieć, ze trochę fantazjuję, bo tak naprawdę ten tekst to służy czemuś innemu. Kto wie, ten wie 🙂

Zapraszamy wszystkich do zwiedzania Indii!

Click to rate this post!
[Total: 0 Average: 0]